Przy pieczeniu pierwszej szarlotki w tym sezonie myślę o Chustce.
Myślę o mojej krwi.
Myślę o przyjaźni z ludźmi ciężko chorymi, nieuleczalnie chorymi, o przyjaźni z ludźmi w hospicjach.
Myślę też o dawaniu życia – w różnej formie.
Moje bycie człowiekiem, moje życie ma tyle odcieni przez to, że tylu ludzi i tak wiele spraw otacza mnie każdego dnia, wymusza decyzje, obieranie kierunku, powoduje nieustanną konfrontację.
Myślę o dawaniu w ogóle.
A o braniu?
Czasami mam wrażenie, że jak daję to i biorę.
Wdzięczność, uśmiech, spojrzenie, dobre słowo.
Tak niewiele potrzeba do dawania i do brania.
Żyć trzeba. Kochać trzeba. Kochać życie trzeba.