dom

Zobacz wiosna za oknem. Staszek na świecie. Cudnie jest. Kilka słów od Krzysia. Maile, smsy. Telefony od Marty i Tymka. Szpital to nie jest dobre miejsce po narodzinach. Tęsknoty i łzy przybierają tu na sile, bo wszyscy, których kochamy muszą być gdzie indziej. Ale na szczęście ten czas nie trwa długo. Dom 🙂 i wszystko na swoim miejscu 🙂

Staszek

6 godzin i 41 minut. 3800 g. 56 cm długości. Kilkanaście minut wielkiego bólu, ale także przedziwnego uczucia siły drzemiącej w przeponie. I Krzych tuż obok mnie. I Staszek płaczący między moimi nogami, na moim brzuchu. I łzy niezmiernej radości, wzruszenia i szczęścia, że wreszcie się widzimy 🙂 że ten jeden z największych cudów świata znowu dane mi było przeżywać. Dziękuję. Wczorajsze wietrzenie głowy i serca podziałało.

rozedrganie

Emocje rosną z każdym dniem. Dziś jest mała ich kumulacja. Czekam na Staszka.

Bardzo czekam i chcę wierzyć, że wszystko będzie dobrze, że los nie ma dla mnie, dla nas tylko przykrych niespodzianek. Bronię się przed smutnymi myślami, czytam o dobrych rozwiązaniach, wspominam narodziny naszych dzieci – całą sobą chcę czekać pozytywnie nastawiona do przyszłości i chcę wsłuchiwać się w siebie. Bo tylko tam mogę znaleźć spokój. Ale to jest coraz trudniejsze. Continue reading “rozedrganie” »

poszukiwacz prezentów

7:15 dzisiejszego ranka … słyszę, przez uciekający już niestety sen, ciche skradanie się po mieszkaniu. Tak. Uśmiecham się do siebie – Tymek znalazł zieloną kopertę ze złotą wstążką i rozpoczął poszukiwania. Cichutko skrada się (zgodnie ze wskazówkami) do kuchni, potem do Marty pokoju i do talerza z jabłkami w naszym pokoju, a potem mknie do swojego królestwa, aby po chwili z triumfalnym uśmiechem przyjść do mnie i pokazać pudełko – prezent został odnaleziony. Po godzinie statek jest już złożony.

Tymek to pełna energii i radość dusza człowieka 🙂 Emocje wylewają się z niego czasami potężnymi strumieniami 🙂 Oczywiście te dobre i te złe również.

O Marcie myślę często, że przewróciła nasze życie do góry nogami, a Tymek – w jednym stwierdzeniu tego nie zamknę, ale jesteśmy dla siebie pokrewnymi duszami :), on wprowadził wielką różnorodność – utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem wystarczająco dobrą mamą, pokazuje mi ścieżki swoich myśli – tak czasami zaskakujące.

Tymoteusz. Kiedy się urodził właśnie wstawał dzień. A on był pulchniutki, cieplutki i jedyne co mu do szczęścia było potrzebne, to przytulenie i moja pierś. Do teraz tak ma … choć już go nie karmię 😉