zapal świeczkę … za tych, których zabrał los

Tatko kochany mój i Rysiu, kilka lat temu Arek Stępień, w zeszłym roku siostra Izy, 11 lat temu mama Agaty, i Martynka, i tato Ewy, i tato Arka, babcia, mała Patrycja, dziadek kochany, Natala – 22 lata będzie w tym roku … nie ma ich już … poszli drogą którą póki co ja jeszcze nie podążam i dla nich właśnie śpiewam za Ryśkiem:

i jeszcze jesiennie tak …

cuda codzienne

Tymek biegnie, jak co dnia, z piłką na boisko. Po chwili wraca z bukietem kolorowych liści: „Takie piękne, kolorowe liście leżały w parku – musiałem je pozbierać!” – uśmiecham się. Wrażliwość. Błogosławieństwo i przekleństwo.

„Mamo, czy ja mogłam umrzeć?” – proste, zadane bez większych emocji, pytanie Marty. Pierwszy raz od siedmiu lat je usłyszałam. Teraz mnie już nie przeraziło. Odpowiedziałam spokojnie. „Tak, mogłaś umrzeć”. I w odpowiedzi usłyszałam: „Życie jest najważniejsze” – i Marta przytuliła się do mnie na koniec rozmowy o chorowaniu, szpitalu, guzie móżdżku.

„Mamo, przytul się do mnie. Będzie tak fajnie. Zaśniemy razem.” – Tymek i jego wielka potrzeba tulenia. Jest fajnie. Jest dobrze.

Dzieci. Skarb, który czasami wyprowadza z równowagi, częściej jednak wywołuje uśmiech na twarzy, radość w sercu i wzruszenie w oczach. Cud życia i kochania 🙂

 

rowerowo

Codzienna jazda rowerem, pokonywanie siebie i drogi pod górę między Rusałką a Ogrodami. Odpoczynek dla myśli. Tylko równe tempo pracy nóg, hamulec i znów równe tempo pracy nóg i oddech. Dobre to, bardzo dobre. Kiedy jadę często myśli uciekają w stronę Tatki. Podobną drogę pokonywał codziennie przez kilkanaście lat. Zima czy lato Tato jeździł na rowerze – bo lubił – to przede wszystkim.
A do tego wszystkiego Staszek bardzo lubi jeździć rowerem, bardzo. Kiedy montuję po południu fotelik do roweru, Młody – na rękach Moniki – cały szczęśliwy, ze swoim szelmowskim uśmiechem, rwie się do jazdy 🙂