pustka jakaś się zrobiła w temacie „dużych” marzeń
wsiąkam za bardzo w codzienne czynności
tracąc poczucie czegoś ważniejszego niż pranie, prasowanie, praca …
ale jest nadzieja, jest pociecha Continue reading “marzenia” »
pustka jakaś się zrobiła w temacie „dużych” marzeń
wsiąkam za bardzo w codzienne czynności
tracąc poczucie czegoś ważniejszego niż pranie, prasowanie, praca …
ale jest nadzieja, jest pociecha Continue reading “marzenia” »
Pasuje Ci to jak żyjesz?
No pasuje?
Jesteś szczęśliwy?
Jeśli dalej to tak się potoczy – będziesz szczęśliwy?
Dasz się zaskoczyć czy kurczowo będziesz trzymać się tego co tu i teraz? Continue reading “tuż przed zaśnięciem” »
Dawno nie gościła w Nie-co-dzienniku. Zaprosiłam ja dziś …
Urzekły mnie i muzyka, i słowa, i zestawienie całe 🙂
Wiatr we włosach. Koła obracające się szybciej i szybciej. Widoki, że dech zapiera, a za plecami przecież mam aglomerację. I Staszka też mam za plecami. Zadowolonego, swoimi dziecięcymi oczkami obserwujący świat (ciekawe co widzi i jak to widzi). Jest wiernym towarzyszem wszelkich moich wypraw krótszych i dłuższych.
Continue reading “rowerowo” »
Przy pieczeniu pierwszej szarlotki w tym sezonie myślę o Chustce.
Myślę o mojej krwi.
Myślę o przyjaźni z ludźmi ciężko chorymi, nieuleczalnie chorymi, o przyjaźni z ludźmi w hospicjach.
Myślę też o dawaniu życia – w różnej formie.
Moje bycie człowiekiem, moje życie ma tyle odcieni przez to, że tylu ludzi i tak wiele spraw otacza mnie każdego dnia, wymusza decyzje, obieranie kierunku, powoduje nieustanną konfrontację.
Myślę o dawaniu w ogóle.
A o braniu?
Czasami mam wrażenie, że jak daję to i biorę.
Wdzięczność, uśmiech, spojrzenie, dobre słowo.
Tak niewiele potrzeba do dawania i do brania.
Żyć trzeba. Kochać trzeba. Kochać życie trzeba.
Dwa miesiące temu lipa pachniała tak intensywnie, że przystawałam zadziwiona. Pszczoły uwijały się jak w ukropie 🙂 Cudowna muzyka dobywała się w wieczornej już porze z korony drzew lipowych. Dziś wiał silny ciepły letni jeszcze wiatr i padał deszcz pachnący letnim powietrzem. Mimo, iż wędrowałam wówczas, a w sumie biegłam do domu pchając przed sobą wózek ze Staszkiem – zachwyciło mnie to. Podobnie jak popołudniowa frappe czy błękitno-czerwone niebo na horyzoncie. Continue reading “zachwyt” »
Czasami łapię się na myśli, że obecność Staszka w naszym domu jest taka nieoczywista i oczywista jednocześnie. Nie mogę się niekiedy nadziwić temu, że jest.
Patrzę na niego, potem przenoszę wzrok na Martę, i dalej zatrzymuję się na Tymku.
Zadziwiająca rzeczywistość, wymagająca rzeczywistość. Łaskawa.
To wielkie szczęście. Czuję się bogata, choć niejednokrotnie zmęczona, czasami nawet zniechęcona z nieodpartym wrażeniem, że to jednak mnie przerasta, albo za chwil parę przerośnie.
Tak bardzo namacalnie można czuć rozwój, wzrastanie, dojrzewanie, z tak bliska przyglądać się zmianie.
Z Zorkownii: „Niewiele rzeczy da się zaplanować. Niewiele ważnych.”
Tak właśnie. Nie mam nic do dodania.
Niewiele ważnych.
Dzięki.