Zbliża się Wigilia.
W tym roku od rana do wieczora operuję na garnkach, patelniach i blachach w kuchni.
Praca pozwala mi porządkować myśli i uspokajać emocje.
Niektóre myśli łapię w siatkę na motyle.
Inne przysiadają mi na ramieniu niczym ważki.
A nieliczne tylko uderzają we mnie śnieżkami.
Nieobecni są obecni.
Tato stoi za moimi plecami, gdy zakładamy lampki na choinkę.
Babcia siedzi na taborecie w kuchni, gdy robię rybę po grecku.
Dziadek zagląda mi przez ramię przy śpiewaniu kolędy „Pan z Nieba i z łona przychodzi”.
Natalia i Martyna uśmiechają się w rysunku Staszkowego Anioła.
Rysiu spokojnie spogląda zza okularów, gdy Marta siada do krojenia sałatki.
Taka prosta obecność, tych co odeszli.
W przedmiotach, czynnościach, przepisach, melodiach … wspomnieniach.
I łzy, które nagle płyną z oczu, nie są takie gorzkie.
Tyle jest bowiem dobrych wspomnień osób, z którymi dzieliłam najszczęśliwsze chwile mojego życia.
Dobrych wspomnień Wam i sobie życzę.
