Lizbona

Na początku była Siesta słuchana na popołudniowej zmianie, potem zakochałam się w dźwiękach Sombremesy JO. I tak zasłuchana przeczytałam Muzykę moich ulic.

A wszystko to zaprowadziło mnie i Jaskóła (!) w wąskie uliczki Alfamy, Mourarii, Bairro Alto i rozległe nabrzeże Tagu w Belem. Przemierzyliśmy pół Lizbony w tramwaju linii 28, zjedliśmy rybkę w Tabernie w Trafarii i nabraliśmy wiatru w żagle na Cabo da Roca. Kilka prawdziwych, choć tak bardzo nierealnych, dni w Lizbonie za nami.
Continue reading “Lizbona” »

Czerwone dachy Alfamy

Pragnienie zobaczenia Lizbony przyszło do mnie z kolejną płytą Jo.
Nie każdą jestem w stanie słuchać. Już nie. Sombremesa jednak trafiła prosto do serca i tam została. Potem przeszłam ulicami Lizbony widzianej oczyma Marcina Kydryńskiego, aby dotrzeć do swojego spotkania ze stolicą Portugalii.

To podróż wyjątkowa, pełna gwaru miasta i jednocześnie jego ciszy otoczonej praniem rozwieszonym w oknach kamieniczek Alfamy. Niecodzienne spotkanie z pełnym zaułków i światłocieni miastem, zostawiło we mnie pewnego rodzaju tęsknotę. I teraz, kiedy przeglądam ponownie Muzykę moich ulic czy słucham Sombremesy, inaczej wybrzmiewają we mnie słuchane czy czytane słowa. Bogatsze są o obraz, bo „stopy same poniosły mnie” w kręte uliczki Lizbony. Do miejsc, które zostawiły wspomnienie spokoju. Chodząc po Lizbonie, mijając witryny sklepowe poza głównymi ulicami, goszcząc w maleńkich knajpkach, ma się często wrażenie, że czas stanął w miejscu. I tak trwa w nieskończoność. Zachwyca mnie codzienność inna od mojej, w mieście pełnym słońca i kolorów.

odwaga

Mieć odwagę podjąć właściwą decyzję.
Uwielbiam czytać o kobietach, które zmieniają bieg historii, bo mają odwagę działać zgodnie z przekonaniami. To daje mi siłę w mojej codzienności.
Moje życie bowiem, to największe wyzwanie, jakie mnie spotyka. Podejmuję je codziennie. Mniej lub bardziej świadomie. I to, że jestem kobietą nie dyskwalifikuje mnie w żadnej dziedzinie od podejmowania decyzji, od możliwości podejmowania właściwych decyzji.
Nie chcę chować się za plecami Krzyśka, a raczej podążać u jego boku, jeśli chodzi o dom, dzieci, firmę. Póki decyduję, póty jestem wolna.

I jeszcze jak myślę o odwadze podejmowania decyzji to wybrzmiewają we mnie słowa Jana Olszewskiego z jednego z ostatnich wywiadów przed śmiercią, żeby pod koniec życia oglądając się na przebytą drogę i działania móc patrzeć na to bez wstrętu.