dentysta

Wczorajsza wyprawa do dentysty czyli stomatologa miała zaskakujący przebieg i doprawdy niespodziewany koniec. Rozpocznę może od podsumowania: wystarczą dobre chęci, dobra wola, spokój i poważne potraktowanie dziecka, aby osiągnąć sukces i zrobić to czego nie udało się przez 4 lata żadnemu innemu dorosłemu. A było tak – dzieci idą do dentysty – zanim zdążyliśmy wyjść, już po domu roznosiły się jęki i narzekania. Prawie się poddałam. No, ale dobrze, udało nam się dojechać do Centrum Stomatologii. Ostatnia chwila (przed egzekucją) w poczekalni i przychodzi miła uśmiechnięta Pani  i zabiera Tymka oraz miły, trochę mniej uśmiechnięty Pan i zabiera Martę. Idę za nimi. Wchodzimy na openspace 😉 z mnóstwem foteli dentystycznych – trochę kosmiczny widok. Marta siada na fotelu, ja wspominam Panu, że jeszcze nikomu nie udało się wyleczyć zębów Marty, bo do tej pory nikomu ich nie chciała … pokazać. Mówię Marcie jak i Tymkowi, że czekam na korytarzu i znikam czym prędzej. Za 45 minut, w trakcie których zgłębiałam trasę kolei transsyberyjskiej, będąc myślami w Irkucku i Nowosybirsku bardziej niż w Centrum Stomatologii, wyłania się zadowolona i rumiana Marta, a za nią Pan dentysta. „Nie było żadnych problemów, proszę Pani. Marta jest bardzo grzeczna i bardzo dobrze się z nią współpracuje, zrobiliśmy to i to i tamto …” a mnie szczęka opada do ziemi, a potem na mojej twarzy pojawia się uśmiech z gatunku – pełnia szczęścia. Marta podskakuje szczęśliwa koło mnie. Oczywiście nie omieszkałam pogratulować serdecznie Panu doktorowi sukcesu :), pochwalić Martę i utwierdzić się w przekonaniu, że moja intuicja mnie nigdy nie zawodzi. Mówiła mi bowiem, że tu sobie z Martą poradzą. Potem wyłania się Pani doktor z Tymciem. Chwilę rozmawiamy – Tymcio grzeczny, jeden z 5 zębów zrobiony – jest super. Nagrody rozdane, wszyscy zadowoleni!

A na koniec wisienka: przychodzimy do domu, Marta ćwiczy jeszcze angielski na kartkówkę, a potem … zamyka się w pokoju. Wchodzę po coś do niej, a tam działa pełną parą gabinet … dentystyczny!!!!!!! Pełen profesjonalizm – maska (zrobiona z opaski) na twarzy, lampka do oglądania zębów (zrobiona lampki biurkowej) zapalona, pełen zestaw narzędzi stomatologicznych ułożony równo na stoliku … i wirtualny pacjent na fotelu. Proszę, jak szybko Marta została wyleczona z przerośniętego i nadętego jak balon, strachu przed dentystą – wystarczył jeden miły, młody profesjonalista, który nie słodził Marcie, nie przekonywał, że na pewno nie będzie boleć i takie tam pierdoły, tylko wszystko jej opisywał, pokazywał, zwyczajnie ją oswajał i leczył zęby. Teraz Marta przypomina mi już, że za trzy miesiące Pan doktor kazał przyjść do kontroli, żebym nie zapomniała!!! No ubaw po pachy i to za darmochę 😉

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.