Dziennik bielicki cd

Bielice, dzień drugi.

Kowadło. Oczywiste rozpoczęcie wakacyjnych wędrówek. Staszek w chuście też dotarł na górę przesypiając większość drogi pod górkę – spryciarz 😉

Dobrze jest znów wędrować po szlaku, pomimo iż znam na nim prawie każdy kamień lubię dotrzeć na szczyt, na skałki i z nich spojrzeć na Masyw Śnieżnika i na Jaseniky. Nabieram wówczas powietrza ile się da, aby góry wypełniły mi płuca i serce. Góry moje góry.

A dzieciaki zaskakują mnie. Wędrują dzielnie, pomagają mi, wspierają i widzę, że mają w tym wszystkim frajdę. Czasem się pokłócą i wyzwą od głupków i śmierdzieli, ale przeproszą. Emocje w nich – szczególnie w Tymku – buzują i jakoś muszą znaleźć ujście. No, bo przecież trudno jest się nie zirytować, kiedy grając w chińczyka, zostajesz „wywalony” dwukrotnie pod rząd, a byłeś już prawie na ostatniej prostej do wygranej. Jest dobrze. I słońce jest. Czekam tylko kiedy Krzych duszą i ciałem zawita w Bielicach i rozpocznie wakacjowanie pełną piersią. Wówczas będzie już cudnie.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.