grzanki z pieca

Po 12 latach, a może i więcej ich już minęło, jadłam ze smakiem grzanki z bielickiego pieca. A tych 12 czy nawet więcej lat temu jadłam grzanki z regetowskiego pieca. Niby nic takiego – chleb zwyczajny, trochę masła i ser żółty, i to wszystko położone na płycie pieca w regetowskiej chacie na końcu wsi (w sumie to pół kilometra za wsią). Mroźny lutowy wieczór za oknem, albo ciepły lipcowy wieczór za oknem. W kuchni ostatnia krzątanina po całodziennym dyżurze, po kolacji wydanej dla całego obozu, podłoga już wymyta, naczynia również, wszystko znalazło swoje miejsce. Grzanki to rarytas, to odpoczynek, to chwila przyjemności.

Dziś stojąc przy bielickim piecu i robiąc sobie grzankę z żółtym serem dotarło do mnie z całą siłą, jak znaczący był dla mnie czas Regetowa. Jaki tam prawdziwy kawałek życia się przeżyło. Tam też zakochałam się w górach. I to zakochanie trwa nadal – wypełnia mnie coraz bardziej i bardziej 🙂

Regetów, grzanki z pieca, woda ze źródła, kąpiel wieczorna w strumieniu, ogniska, modlitwy w kaplicy, budowa przybudówek, wybieranie z Ciocią najlepszych buków na domy, mycie dzieciaków, wyprawy z ludźmi na wózkach. Wyprawy do Wysowej przez Kozie Żebro lub Obić. I niezapomniana wyprawa z Krynicy przez Lackową do Regetowa w strumieniach deszczu i błota. Jagodowe wyprawy na Jaworzynę. Wędrówki po kamieniach w górę strumienia. Wszystko co się działo, działo się za sprawą naszych rąk, przez wspólną pracę, zabawę, wysiłek. Regetów – czas gór, czas pracy, czas kosztowania przyrody, czas poszukiwania źródła. Teraz myślę, że to miejsce i tamten czas stworzyły we mnie przestrzeń, która pozwala przetrwać trudny czas zmian – we mnie i wokół mnie. Czerpię z tej przestrzeni pozytywną energię do życia, do działania, do … walki także. Czerpię ze źródła 🙂

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

2 myśli w temacie “grzanki z pieca”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.