kiedy ranne zorze

Dojrzałam, a może po prostu znalazłam czas, aby wsłuchać się w Polannę Ani Marii.
Hmmm …
Kiedy ranne wstają zorze – jedna z moich ukochanych pieśni, której nawet dewoci czy inne oszołomy, nie mogą spłaszczyć, zawłaszczyć … nucę ją często rano. Układa chaos w mojej głowie, wokół mnie również, wnosi spokój, przypomina o wdzięczności, pozwala zatrzymać się przy tym, co ważne, najważniejsze i jednocześnie najpiękniejsze.

Jest jeszcze Bosa i Niebo, i Skłamałabym. Piosenki, które poruszają głębię, a jednocześnie ładują radością i nadzieją. Mocno trzymają się rzeczywistości, tego co dzisiaj i tego, o czym mogę decydować.

Niedawno było mi dane towarzyszyć mojej mamie chrzestnej w ostatnich godzinach życia na tym świecie. Głaskałam jej dłoń, byłam wśród jej najbliższych i cieszyłam się tym. Byłam tak blisko niej, jak tylko raz, w swoim życiu, pozwoliła mi być – zaskoczona bukietem żółtych urodzinowych tulipanów. I zobaczyłam obraz odmienny od tego, do którego całe życie przywykłam. Zobaczyłam troskę, miłość, jedność, tęsknotę, wiele ran, które mocno wpłynęły na kształt życia i osoby cioci. I mogłam zrozumieć, dotknąć tajemnicy i powikłań życia.

Oswajam śmierć, oswajam łzy, smutek, po to, aby umieć tym bardziej cieszyć się z każdego dnia, z tego co mam, co jest mi dane, czego mogę doświadczać. I móc kolejnego ranka nucić Kiedy ranne wstają zorze …

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.