Co to był za bal! Zwierząt całe mnóstwo! Myszy, koty, wiewiórka i biedronka, dinozaur, Kubuś Puchatek, łabędź, tygrys, sowa, niedźwiedź polarny, jaskółka, lew, sowa. Świetnie urządzona i poprowadzona zabawa. Szaleństwo istne szczególnie przy piosence z Akademii Pana Kleksa „Dzik jest dziki”. Nie zabrakło oczywiście dobrego jedzonka. Dzieciaki zadowolone, rodzice także. Fotorelacja nawet się udała.
Jakie to niesamowicie proste być szczęśliwym w takich chwilach. Tyle radości, takiej żywej, namacalnej. A z drugiej strony – sporo we mnie ograniczeń, dorosłych ograniczeń. Przeszkadzają w prawdziwym kontakcie z dziećmi. Ale takie bale zmuszają do przełamywania się i burzenia murów i murków swoich ograniczeń.
Kontakt z dziećmi wymusza na mnie twórcze podejście do rozwiązywania problemów – nie inaczej. Obserwuję Tymka zmagania z Gryzakiem. I jego obezwładniającą szczerość „Mamo, Gryzak sobie poszedł ale przyszedł Smutek”. Cieszę się, że w taki prosty sposób umie on nazwać swoje uczucia, emocje. Czasami jednak nie wytrzymuję jego emocji przenoszonych na moją osobę, braku reakcji na moje prośby – i wówczas pękam. Ale to wcale nie pomaga w rozwiązaniu problemu. Bycie, prawdziwe bycie z dziećmi jest bardzo ciekawe, twórcze, ale stanowi olbrzymie wyzwanie dla mnie. Pomaganie dzieciom w radzeniu sobie z ich emocjami to wyzwanie do radzenia sobie z samym sobą.
Muszę przyznać, że mam podobne odczucia co do bycia z dziećmi.
Mam jednego synka, a bycie z nim to ciągłe odkrywanie różnych rzeczy na nowo.
To niezwykła podróż w codzienność, która może być inspirująca.
Nie mogę uwierzyć ile nowych furtek dla nas otworzył…
Wspólne tworzenie małych, a zarazem wielkich rzeczy.
Pozdrawiam
miłego dnia
Cieszę się, że udało się z gryzakiem. U nas działa.