Nadzieja spotkania

Słowa, które okrążyły już cały świat.
Teraz takich słów potrzebujemy jak świeżej wody.
Bo obietnica spotkania z drugim człowiekiem jest życiodajna.

„Dzisiaj przed snem pomyśl o dniu, w którym możemy znów wyjść na zewnątrz. (..) znów się spotkamy, a możliwość zrobienia zakupów z rodziną będzie się wydawać wakacjami.
Pomyśl o czasie, kiedy kawa w barze, uściski, widok spacerujących za rękę ludzi, bieganina roześmianych dzieci, powrócą do naszego życia.
Pomyśl o tym, że to, co się teraz dzieje, będzie tylko wspomnieniem … a nasze normalne, zwyczajne życie będzie jak prezent, nieoczekiwany i piękny ❤
I pokochamy wszystko, co do tej pory wydawało się oczywiste ♥️
I będziemy wdzięczni za każda sekundę 🙏🏻
Kąpiel w morzu, wschody i zachody słońca, tosty, śmiech.
A to wszystko dzięki odwadze i sile każdego z nas.”

/Antonia Leonardo, 23-letnia mieszkanka Capri/

Idź.

Mandolina, skrzypce, altówka, wiolonczela – piękna, głęboka.
I wokal. I słowa. I rytm.
Wszystko to mieszanka doskonała.
Wypij. Na strach. Na lęk. Na beznadzieję.
I idź. A muzyka niech Cię prowadzi.

„To do” czyli moje DOCAT

Zatwardziały grzesznik. Potępiony. Moralna powinność katolika. Etyczne-nieetyczne. Słowa, słowa, słowa. Pełno słów w listach. Przypomnień, upomnień, wskazówek. Bla bla bla. Wyłączam się. Zamykam uszy. Nic mi po tym. Wszystko zostało już powiedziane.

Teraz czas na działanie. Moje działanie.

Miłosierdzie, dobre i otwarte serce, uśmiech, pokora.
Mniej gadać, myśleć kreatywnie, a najwięcej to robić.
Bo z działaniem zawsze najtrudniej.

I nie truć głowy narzekaniem.

Zupa na Głównym. Ot choćby placek upiec. Plecak podrzucić i kurtkę. Pomóc bez oceniania, bez dobrych rad.
I iść dalej przeżywać swoje własne życie.

Zeszyt na marzenia

Marzenia.

One są moim i Twoim motorem napędowym.
Marzenia o chlebie, o talerzu ciepłej zupy, o domu, o ciepłym łóżku, o dobrej kawie, o rodzinie, o przyjaźni prawdziwej, o uśmiechu, o zdobyciu Mount Everest, o wędrówce brzegiem morza, o …

Mam swój zeszyt marzeń. Realny. Zapisany długopisem.
Piszę w nim pragnienia, te wielkie, w których spełnienie trudno mi uwierzyć i te mniejsze, po które chcę sięgnąć.
Zeszyt jest po to, abym sięgała. Aby nie odleciały.
Chwytam je w słowa.

Sięganie po marzenia, dążenie do ich realizacji wiąże się z przekraczaniem siebie, swoich ograniczeń, które najczęściej sama sobie nakładam, ewentualnie, choć rzadziej, inni je nakładają.
Spełnianie marzeń to wychodzenie poza moją strefę komfortu.

Zapisuję więc w zeszycie marzenia. I wiem, że to pierwszy krok, ważny. Najważniejszy jednak jest przede mną. Działać, aby je spełnić.

Marzenia pchają mnie do prawdziwego życia. Bo kiedy przekraczam swoje ograniczenia, aby je spełniać, rozwijam się. Tylko poza strefą komfortu jest prawdziwe życie, w którym marzenia mają szansę zostać spełnione.

Krzyk mew

Przemierzamy trasę Władysławowo-Hel rowerami.
Od rana przyświeca nam piękne wrześniowe słońce na lekko zamglonym niebie.
Kolorowe żagle windsurfingowców na tle Zatoki Puckiej sprawiają, że zastygamy w podziwie.
A gdy marudzenie małoletnich robi się uciążliwe i rośnie liczba ludzi na drodze, uśmiechnięta pani z budki z goframi i kawą sprawia, że wraca humor i dystans do codzienności.

Ale przez wszystko przebija się … krzyk mew.
Pełen tęsknoty i czegoś bardzo nieuchwytnego.
Zaczarowuje mnie. Hipnotyzuje.
Podobnie jak piasek przesypujący się przez palce, gdy siedzę na plaży wpatrzona w bezkresną dal morza.

W drodze na Hel

Lizbona

Na początku była Siesta słuchana na popołudniowej zmianie, potem zakochałam się w dźwiękach Sombremesy JO. I tak zasłuchana przeczytałam Muzykę moich ulic.

A wszystko to zaprowadziło mnie i Jaskóła (!) w wąskie uliczki Alfamy, Mourarii, Bairro Alto i rozległe nabrzeże Tagu w Belem. Przemierzyliśmy pół Lizbony w tramwaju linii 28, zjedliśmy rybkę w Tabernie w Trafarii i nabraliśmy wiatru w żagle na Cabo da Roca. Kilka prawdziwych, choć tak bardzo nierealnych, dni w Lizbonie za nami.
Continue reading “Lizbona” »