Krótko, treściwie i na temat 🙂
1. Lepiej jest dokonywać jakikolwiek (w domyśle zły) wybór niż żaden.
2. Życie weryfikuje czy wybór jest dobry czy zły.
3. A tak właściwie to wybór jest jaki jest – wszystko jak w fizyce – zależy od układu odniesienia.
Przemyślenia ostatnich dni, kiedy Nie-co-dziennik był niedostępny i różne myśli dojrzewały mi w głowie.
W ogólnym rozrachunku wychodzi na to, że skończył się czas (i to już dawno), kiedy wszystko w życiu szło po mojej myśli, plany były realizowane. Zatem dochodzę do wniosku, że układanie przyszłości, planowanie jej, przewidywanie, co będzie w wyniku czego i jak te puzzle pięknie poskładam w jeden obrazek, mija się z celem. Szkoda mojej energii na to. Nie zdaje egzaminu. Mocno obciąża.
I w zupełności nie chodzi o brak marzeń, dążenia do ich realizacji. Z tego nie rezygnuję. To podstawa.
Ale zastanawiam się bardzo poważnie nad zrezygnowaniem z planowania kolejnych zdarzeń, przewidywania układu zdarzeń w przyszłości. Przynajmniej nie na nich opierać się będę przy dokonywaniu wyborów. A na czym? Na intuicji. Na tym co daje wewnętrzny spokój. Trudne to. Ale możliwe.
Brakowało mi Twojego bloga.
Ufności życzę 🙂
Pozdrawiam bardzo.
Jeżeli w dzisiejszych czasach masz intuicję, która działa, to już połowa sukcesu. Również pozdrawiam!