jakie to uczucie kiedy idziesz w nieznane?
chciałabym się dowiedzieć, ale boję się …
czego?
że coś pójdzie nie tak, że nie dam rady, że przestanę wierzyć w to, że potrafię, że chcę, że zwątpię i przez to sięgnę bruku,
ale żeby tylko ja! najgorsze, że resztę rodzinki to także może dotknąć …
z drugiej strony: od czego mam skrzydła zdolności i pozytywnego myślenia, otwartości i optymizmu?
dlaczego od zawsze mam w sobie niespokojnego ducha, który pcha mnie ku nowemu, świeżemu, nieznanemu?
przecież wiem już, jak to jest lecieć niesiona wiatrem, z rozpiętymi skrzydłami,
wiem, czułam już ten wiatr we włosach
trwam jednak nadal w tym, co tu i teraz
rozdarta pomiędzy dwoma, a w sumie to i trzema sprawami,
a stan ten powoduje, że nigdzie nie czuję się „u siebie”,
w żadnym miejscu się nie realizuję,
nigdzie nie jestem naprawdę
to mocno męczy, mocno
a pogodzić się z tym nie umiem i nie chcę
no i frustracja, jako efekt tego stanu,
przekłada się na całe życie, na relacje w domu, na podejście do codzienności, na niechęć do porannego wstawania
i wypływa grymasem na mojej twarzyczce,
kołataniem serca raz po raz,
wewnętrznym smutkiem i przygnębieniem,
zabijaniem nadziei, że ja i tylko ja mogę coś zmienić „aktem woli” (jak to dobrze zostało określone)
a o ten akt właśnie najtrudniej,
bo to przecież droga bez powrotu,
może uskrzydlić albo przydusić
boję się
tak zwyczajnie
stoję na skale, widzę cały ten świat, którego nie znam, pięknie tam
i nie mam odwagi zaufać swoim skrzydłom
czekam aż coś/ktoś mnie popchnie
a w głowie wraca mi piosenka i porywa słowami i muzyką (mówiłam już, że mam słabość do bajek?)
„Umiera wolno, ten kto nie opuszcza swojego przylądka, gdzie jest nieszczęśliwy w miłości lub pracy.” Pablo Neruda
Jeżeli to jest to, co myślę – leć śmiało. Dasz radę, masz siłę słonia!
podpisuję się obiema rencami pod całym tekstem… mam tak samo… oj nie chcę umierać… jeszcze nie!
słonia powiadasz … te słowa dodają skrzydeł 🙂 choć bliżej mi jednak do jaskółki …
no właśnie świat czeka – bynajmniej nie na naszą śmierć