marzenia i smaki

„Żeby coś się zdarzyło, żeby mogło się zdarzyć, i zjawiła się miłość, trzeba marzyć” (Jonasz Kofta)

Ot i właśnie cała wielka tajemnica marzeń. Ich siła.
O magicznej sile wyobraźni już kiedyś wspominałam, będąc pod wielkim wrażeniem musicalu „Akademia Pana Kleksa”, na który wyciągnęła mnie Frida aż do Warszawy. I to jest to. Kiedy tracę moje marzenia, tracę też moją wewnętrzną siłę. Kiedy czegoś bardzo chcę i dążę do realizacji tego – jestem już w połowie drogi (przynajmniej). Ale jest jeszcze jedno, bardzo ważne dla mnie odkrycie – wrażliwość na to, co niesie życie i wprowadzanie odpowiednich modyfikacji w swoje pragnienia – nie w ich istotę, ale .. hmmm … jakby to nazwać … w sposób dążenia czy realizacji. Kiedy się sobie przyglądam, to moją kreatywność mierzę w umiejętności przyjmowania marzeń, w które życie wprowadziło swoje poprawki – marzyłam o zimowisku, o śniegu, o pięknych fotach. I jesteśmy na zimowisku tylko, że śnieg już zdążył stopnieć tu w dolinie. Trudno – mówię sobie – Jeden niedzielny dzień z piękną pogodą, puszystym śniegiem wszędzie, cudnie błękitnym niebem, szaleństwem na sankach i słońcem – to prezent od losu. Resztę dni muszę zmodyfikować, muszę doszukać się innych sposobów na dobre przeżycie naszego czasu tu w Bielicach i niezmarnowanie go. I proszę po prostu poszliśmy wyżej w góry, gdzie śnieg i słońce, i czego jeszcze zimowa dusza zapragnie :). To jest właśnie sztuka. Kuleje nieco u mnie, ale pracuję nad wyrywaniem siebie ze ‚stereotypów’ moich marzeń, z utartych szlaków i wizji spełniających się marzeń. Bo jak tak przyjrzeć się zmianom, jakie znienacka wprowadza do nich życie, to można powiedzieć, że jest to twórcze, bardzo twórcze.

Zwierciadło od jakiegoś czasu na ostatniej stronie każdego wydania pisze o smakach. Pokuszę się o smakowanie. Zobaczymy co mi wyjdzie. Słodki – gorzki – mdły – słony – pikantny – kwaśny.
Mdli mnie kiedy jestem nijaka, bez wyrazu, bez swojego zdania, niezdecydowana … tak, niezdecydowanie w moim wydaniu kojarz mi się z mdłym smakiem.
Gorzki – moja samotność ma taki smak, trudny, czasami zostaje na dłużej.
Słony – łzy, smutek, beznadzieja, sytuacje, na które nie mam wpływu.
Pikantny – twórcze spięcia z Krzyśkiem, czasami zahaczające o kłótnię, ale w swojej głębszej wymowie twórcze i zmuszające do pracy (szeroko pojętej).
Kwaśny – … hmmm trudno mi przypisać ten smak do konkretów, ale najbardziej kojarzy się z sytuacjami, które mnie rozczarowały. Krzywię się wówczas jak po zjedzeniu cytryny.
Słodki – dzieciaki, marzenia, radość – to wszystko co cieszy.
Smakowanie życia ma zatem różne, także mniej przyjemne chwile i dlatego jest takie bogate.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.