Kolejny tydzień właśnie mija. Z całego tygodnia różnych wydarzeń szczególnie wyróżniają się spotkania ze smutnymi kobietami. Gdzie podziała się radość życia, radość bycia w związku, w ogóle gdzie podziała się radość???
Zmęczenie, ciągła gonitwa za sprawami dnia codziennego, domowe obowiązki i nadobowiązki, dzieciaki, organizacja każdego dnia, planowanie, pamiętanie za wszystkich prawie wszystkiego, sprzątanie, gotowanie itd … można by wymieniać jeszcze długo. To pożeracze radości. Sama daję się wciągnąć w taki wir, u którego podstawy wyrasta po jakimś czasie przekonanie, że beze mnie wszystko to, cała misterna maszyna codzienności, runie. A to mimo wszystko nie jest prawdą. Jestem niezbędna, ale nie jako podstawa, tylko jako element. Jak trudno jest mi się tego nauczyć, jak trudno. To się może nazywać także dystans do rzeczywistości. Pomóc może w tym ćwiczenie, które sprezentowała mi kiedyś na czerwonym kartoniku moja teściówka. Jego treść, którą tu zapiszę, wisi od jakiegoś czasu nad moim biurkiem i przypomina:
„Każda mama powinna codziennie rano i wieczorem wykonywać jedno krótkie ćwiczenie.
Powinna bardzo wyraźnie powtarzać swoje imię. Imię, które posiadała już wcześniej, zanim wyszła za mąż i urodziła dzieci.
Imię utalentowanej, niezależnej kobiety, o wszechstronnych zainteresowaniach, którą niegdyś była.
I jest. I jest. I jest.”
Kochane kobiety – powtarzajmy sobie to jak mantrę, jak modlitwę – jest w nas tyle piękna, tyle talentu i tyle dobra – w każdej z nas bez wyjątku. I choć może nasi faceci (jeśli ich mamy) czy ludzie wokół, nie mówią nam tego – to każda z nas jest wyjątkową kobietą. Niepowtarzalnym egzemplarzem pełnym energii i radości. W głębi serca każda z nas wie, że to prawda, tylko tak trudno już czasami do niej dotrzeć, że staje się fikcją. Dlatego w trosce o radość życia, w trosce o naszą esencję – kobiecość – powtarzajmy swoje imiona, głośno, wyraźnie i z dumą. Bo każda z nas może być z siebie dumna – z tego zmagania się z codziennością, z tym wszystkim czego nikt z domowników często nie chce dobrowolnie wziąć na swoje barki. I każda z nas zasługuje na miłość i szacunek – to ważne.
No i uśmiechajcie się same do siebie – choćby przed lustrem 🙂
Ja się uśmiecham do Twojego tekstu. Dobrze? 🙂
Jasne, że tak 🙂
Dziękuję za te słowa…aż się wzruszyłam dogłębnie….pozdrawiam !!!
Jaskóła, święta prawda :)))