wędrówka wdzięczności

boję się

bardzo, nawet zaryzykuję, że cholernie się boję

i staram się znaleźć guzik, którym można wyłączyć myślenie o jutrze i zostawić tylko tryb: „tu i teraz”

czego się boję?

że nie dam rady, że mierzenie się z pracą, prowadzeniem firmy, fundacją i utrzymanie naszej rodziny z tego, przerasta moje (nasze) możliwości;

i wiem też momentalnie, że to bujdy straszne, że to Zły miesza mi w głowie!

wierzę w Ciebie Strachu, Szatanie, Zły, ale się Ciebie nie boję, nie chcę się Ciebie bać,

bo wiem, że Dobro jest mocniejsze, że Światło zawsze rozjaśnia mrok, że Marzenia dają siłę, aby iść pod wiatr i wbrew rozsądkowi, że Cuda dzieją się codziennie,

a Serce … Serce to kompas …

czuję się wyposażona w najpotrzebniejsze przyrządy, aby wygrać swoje życie, aby pokonać ten szlak;

tylko Wiary małego ziarenka mi brakuje, wciąż gdzieś się gubi …

ale wówczas pojawia się drugi Człowiek i jego słowo, uśmiech, dotyk, spojrzenie, obecność;

Samotność jest potrzebna, ale na szlaku (nawet tym znanym) bez drugiego człowieka można się zgubić!

i wdzięczna jestem za wielu ludzi, których spotkałam, spotykam na swoim szlaku – Strach jest do wytrzymania, a przyszłość tak nie przeraża – a co do reszty – brak mi słów, są zbyt ciasne … dziękuję za Ciebie właśnie (który to czytasz), za spotkanie na szlaku.

 

 

Napisz komentarz