wolność (od)słowa

Stoję na przystanku. Nieprzyjemnie wieje i zawiewa. Jeden autobus wypadł, drugi się spóźnia. Ma to o tyle znaczenie, że jest mi coraz zimniej i myśli w głowie mi drętwieją, a także uszy mi więdną z powodu nadmiaru słowa „kurwa”, od którego nie mogę uciec … stoję zatem żałując coraz bardziej, że słuchawki zostały w samochodzie, który stoi pod domem … próbuję skierować zimne już myśli na inne tory, ale ustawiczny przerywnik, bez którego nie obejdzie się, żaden oddech ani zaczerpnięcie tchu, wbija mi się coraz głębiej w czaszkę.

Uff … przyjeżdża autobus, wsiadam, siadam … i … słyszę za plecami znane już pięknie akcentowane „kurwa”.

Chłopcy, którym słowo to ułatwia porozumiewanie się, podkreślanie spraw ważnych i oddzielanie ich w ten „wyrafinowany” sposób od innych, mniej znaczących, prowadzą nadal głośną rozmowę (na nieszczęście za moimi plecami) na tematy życiowe. Zasadnicze słownictwo w tej rozmowie stanowią także inne wyrażenia typu „wyjebać”, „pizgać”, „chujowy”, „wypierdalać”.

Aby zrobić cokolwiek staram się uchwycić sens wypowiedzi, sens prowadzonej rozmowy. To dobre ćwiczenie – polecam 🙂 Taaaaaak … o wreszcie „Ogrody” i chłopcy – zmierzający w stronę Tarnowa Podgórnego – dało się wychwycić taką nazwę między kolejnymi kurwami – wysiadają.

Oddycham z ulgą. Moje uszy i głowa odpoczywają. W autobusie toczą się dalej rozmowy, ludzi dość sporo. Powietrze wolne jest jednak od „kurwy”. Co za ulga … co za wolność od słowa

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.