życiodajnia

Życie tym jest pełniejsze, im więcej śmierci w sobie oswoję.

Oswajam śmierć. Może trochę tak, jak Mały Książę.
Czytam Zorkownię od kiedy Giluś ją pisze, a i wcześniej przecież słuchałam tego, co mówiła.
Tato odszedł, umarł.
Wcześniej umarła Martyna – jedyna moja córeczka chrzestna.
A jeszcze wcześniej umarł Dziadek.
A przed nim Natalia – prawie trzynaście lat młodsza siostra, którą znam z maminego pękatego brzucha i starannie wypisanych literek na nagrobku i … niezliczonych rozmów z Aniołem.
Pierwszy pogrzeb, na którym byłam, to pogrzeb „przyszywanej” babci Helenki z pierwszego piętra kamienicy na Wildzie. Byłam w podstawówce. Kochałam babcię Helenkę.

Wszystkie te śmierci utwierdzają mnie w przekonaniu, że moje życie tym więcej jest warte, im bardziej jest świadome, intensywne, szczęśliwe, pełne radości i smutków, im bardziej jestem w ruchu – bo to moja domena – im więcej drobnych i wielkich swoich marzeń realizuję, im bardziej świadomie kocham, pracuję, przeżywam chwilę. Wszystko to, co prowadzi mnie do pogodzenia się ze sobą samym, ze swoimi brakami i wypełnieniami, do dialogu z Jaskółą – którą jestem, wszystkie te chwile, z których tkam swoje życie, sprawiają, że śmierć nie jest straszydłem, tematem tabu. Ona jest. Tak jak wszystko inne w życiu. I będzie. Na pewno.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.