Przygotowania

Lista gości, zaproszenia, zakłopotanie z powodu pytań o marzenia, o prezent, który sprawi radość. Ustalenia co do sali i menu w którym musi być miejsce na e babeczki dla Marianny bez glutenu. Podekscytowanie i niepokój jednocześnie. Mieszanka zwiększająca poziom adrenaliny. Czuję to. I uśmiecham się kiedy chcesz już zaczynać wypiekać ciasta i robić sałatki, choć do świętowania pozostały dwa tygodnie 🙂

I … Córeczko kochana. Ja na progu Twojej 18-stki myślę o tym, co zrobiłaś z moim życiem. Jak bardzo przemieniłaś je pojawiając się ponad 18 lat temu. I wciąż to robisz.

Kiedy z Tatą, na naszym weselu śpiewaliśmy ” … będzie raj i dzieci pięć” za Mietkiem Szcześniakiem wierzyliśmy, że tak będzie, ale po naszemu, w czasie, o którym my zadecydujemy. A tu nagle na początku wszystkiego – bo nasze wspólne życie to wszystko co mamy – pojawiasz się Ty.

I wiesz co jest najważniejsze? O czym chciałabym Ci powiedzieć na progu dorosłości? Miłość. Ona jest najważniejsza. W każdym wymiarze, na wszystkich płaszczyznach. Miłość. Tylko ona pozwala unieść co jest nie-do-uniesienia i pokonać co jest nie-do-pokonania. Cieszę się, że choć czasami nieudolnie, ale kochamy się nawzajem.

Wchodzimy w dorosłość

18 lat.

Ciągła zmiana. Dzięki miłości, której się wzajemnie uczymy. Dzięki ludziom, których spotykamy. Dzięki pragnieniom, za którymi podążamy.

Każde doświadczenie, czy złe czy dobre, jest wartościowe dla naszego związku. Dla owej zmiany, bez której znudzimy się sobie.

Miłość nasza polega na kochaniu niedoskonałego człowieka, którym każdy z nas jest. I na dawaniu sobie przestrzeni dla osobistego rozwoju, podążania ku szczęściu, którego każdy z nas pragnie.

Co będzie dalej? Też jestem ciekawa 🙂

wdzięczność

Wracamy wieczorem do domu. Rozmawiamy z Tymem o tym, jak to dobrze będzie zjeść jajko na kolację. I w ogóle to super, że mamy dom, możemy wyspać się i wkąpać i jest się do kogo przytulić (dodaje Tymek). Bo wzzystko fo psu na budę bez miłości.

Obrazki z życia

Marta z Tymkiem właśnie wrócili z tygodniowego wyjazdu nad morze. Staszek na rękach Marty w autokarze i przytulony do nich Tymek. I tak sobie stoją wtuleni w siebie. I moja myśl, że bardzo bym chciała, aby byli dla siebie zawsze i na zawsze wsparciem. Rodzeństwo.

Lipcowy ranek. Siedzimy ze Staszkiem na kanapie. Dawka porannych przytulasów. I jego zapach pomieszanie snu, słońca i lata. Ulotność chwili i zarazem jej ważność.

Za oknem granatowa ciężka chmura, zaczyna wiać i lać. Tymo, który boi się burzy, wpada do domu zdyszany i na wydechu mówi „Zdążyłem!”. Przytulamy się. Serce bije mu jak szalone. Pędził na rowerze byle dotrzeć do domu przed burzą. „Jak dobrze, że mamy dom. Tu żadna burza mi nie grozi.” mówi Tymo do Staszka oglądając zza szyby szalejący deszcz. I ja się z tego cieszę, że mamy dom. Taki właśnie nasz dom.

Wrocław i nieoczekiwane odpowiedzi

Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Cały czas wraca do mnie to stwierdzenie, cały czas przekonuję się, że tak właśnie jest.

Dziś potwierdzenie przychodzi do mnie we Wrocławiu, na zajęciach z psychologii muzyki.
Odnoszę wrażenie, że jednym z głównych powodów, dla których tu jestem, są właśnie te wykłady.
Układam sobie w głowie jak funkcjonują i dlaczego właśnie tak moje dzieci, nasza rodzina, nasz dom.
Dlaczego tak trudno w ostatnim czasie zrozumieć Martą, porozumieć się z Tymkiem.
Każdy wyjazd do Wrocławia to nabranie dystansu, możliwość odsunięcia się na chwilę od codzienności na odległość, która pozwala złapać szerszą perspektywę. Łapię ją w sposób szczególny na zajęciach z psychologii muzyki. Continue reading “Wrocław i nieoczekiwane odpowiedzi” »

Mali bohaterowie wielkich chwil

Patrzę na świat przez obiektyw aparatu.
Lubię takie spojrzenie.
Zabawy ujęciami, perspektywą, ostrością.
Czasami łapię się na tym, że nawet bez aparatu w rękach widzę świat ujęciami.
Tak po prostu jest. Niektóre ujęcia zostają na długo, większość szybko ulatuje.
Wszystkie tworzą mapę emocji, uczuć powiązanych ze zdarzeniami. Continue reading “Mali bohaterowie wielkich chwil” »

Orzechy

Łupaliśmy orzechy.
Na makiełki.
Starym „łupaczem do orzechów” z domu w kamienicy na Wildzie.

I po raz kolejny w tym grudniu przychodzi do mnie Tato.
I łupiemy razem orzechy. On tylko na to ma siły.

Ostatnie Święta razem tu na ziemi.
Sześć lat mija.

I babcia do mnie również przychodzi.
Kiedy kompot z suszu przygotowuję.
Próbujemy we dwie.
Mam nadzieję, że Ci smakuje…

Żyję. Idę. Wspominam. Ocieram łzę. Idę dalej.
I dziękuję. Za obecność.

_IGP3209