Chemia i emocje
Hormony. Katalizatory emocji.
Chemia mojego ciała.
Bywa ogromnie pomocna, ale bywa też zgubna.
Skoki nastroju od deprechy do euforii i z powrotem są męczące nie tyle dla mnie, co dla otoczenia.
Brak stabilności mocno rozstraja.
To tak jak nie jestem w stanie słuchać niektórych współczesnych muzyków.
Całe mnóstwo dźwięków, które na moje ucho zupełnie ze sobą nie współbrzmią i nijak się do siebie mają (choć w zamyśle artysty na pewno mają) rozstraja mnie wewnętrznie.
Podobnie jest z najbliższymi, którzy czasami tracą orientację w moich nagłych emocjonalnych skokach. Sama ją tracę. Staję wówczas zgłupiała i zadaję sobie pytanie „Ale o co chodzi?!”
Emocje. Rozpoznawanie ich, rozumienie skąd się biorą to klucz do siebie samego, do bliskiego spotkania ze sobą. Potem również z innymi. Umiejętność czytania języka emocji jest bardzo przydatna. Pozwala zrozumieć, gasić a nie wzniecać pożary kłótni. Pomaga panować nad chemią mojego ciała. Pomaga zadbać o najbliższych.
Ale w tej relacji hormony – emocje ważna jest też chemia. Nasze ciało tworzą związki chemiczne, najróżniejsze. Ale mimo ogromnej złożoności działania naszego organizmu potrzebujemy do życia prostych składników: słońca, wody, witamin, dobrego jedzenia (wcale nie w dużych ilościach) bogatego w to, co nas będzie wewnętrznie budować, a nie rujnować, dużo śmiechu i miłości.
Doświadczam tego ostatnio, że kiedy dbam o swoje ciało, dbam również o hormony :), a w konsekwencji o emocje. Czuję to. Tak bardzo zwyczajnie. Mając doświadczenie, jakie negatywne emocje mogą się pojawiać, kiedy nie dbam o siebie, znajduję motywację do kochania swojego ciała i dbania o nie. To trudne, ale działa, przynosi efekty.