kobiece narodziny

Wczoraj w naszej pracowniczej kuchni wywiązała się ciekawa rozmowa między kobietami. Dotyczyła rodzenia dzieci. I tak naprawdę dotyczyła naszej wiary w siłę kobiecą, jaką mamy w sobie … nie wierzymy w siebie, nie ufamy sobie, jesteśmy na bakier ze swoim ciałem .. pewnie i z duszą po trochu. Ale mówię tylko za siebie i o sobie. Każda z nas – które rodziły – ma swoje doświadczenia, a które nie rodziły – ma swoje wyobrażenia budowane na relacjach innych kobiet, obserwacji, mitach także. Poród – bardzo głębokie i mocne doświadczenie życia, szczęścia, radości, bólu i wewnętrznej siły zmieszane w jedno. To jest po prostu piękne – móc uczestniczyć w narodzinach życia w tak bardzo namacalny sposób. Chciałabym przeżyć poród jeszcze raz – choć oczywiście nie wiadomo, jak tym razem przebiegałoby całe to wydarzenie. Poród Marci – zaskakujące od samego początku spotkanie z drugim człowiekiem, maleńkim takim. Pierwsze spotkanie naszych ciał – chwileńkę po narodzinach. I to niedowierzanie wielkie we mnie – jak to możliwe, że my – Krzyś i ja – daliśmy życie i urodziliśmy dziecko … Poród Tymka – intensywne doświadczenie kobiecości, mojej wewnętrznej siły, specyficznego dialogu z ciałem.

I bardzo znacząca rola Krzyśka w tym wszystkim – jego spokojna obecność, kiedy całe moje ciało przygotowywało się w sobie właściwy sposób na najtrudniejszy moment, jego wytrwałość i siła, kiedy dziecięca główka w kanale rodnym wyrywała z mojej piersi krzyk bólu, a dłonie zaciskały się na jego ramieniu mocniej niż kiedykolwiek. Poród to bardzo intymne spotkanie trojga osób. Pamiętam, jak podczas ciąży z Tymciem postanowiłam wsłuchać się w swoje ciało. I muszę przyznać, że była to dobra decyzja – weszłam w głęboki dialog z samą sobą. Dialog, który pomógł zobaczyć w porodzie coś więcej niż ból i krew, i głupotę lekarskich decyzji. Dziękuję za to. Myślę, że społeczeństwo informacyjne, w jakim żyjemy, zalew niusów, hitów, tragicznych zdarzeń, pędzący czas, którego ciągle nam brak, odbiera nam – kobietom – wiarę we własne siły. Narodziny człowieka to przecież nie przykry obowiązek, to coś znacznie więcej. Dziś mogę powiedzieć, że to dar. Żałuję, że tak wielu z nas tego nie dostrzega albo daje się porwać ogólnemu trendowi bezbolesnego przeżywania rzeczywistości. Myślę, że można w ten sposób stracić cenną cząstkę siebie.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Jedna myśl w temacie “kobiece narodziny”

  1. Dzięki Aśka za to co napisałaś….jest mi to akurat w tym momencie życia bliskie i potrzebne…cieszę się ogromnie,że po raz kolejny doświadczam w swym życiu,ciele cudu poczęcia…nie wiem co napisać więcej-bo słowa czasami nie potrafią opisać tego co w duszy ….dziękuję i życzę wiary w siebie…i odwagi otwarcia się na ponowny dar macierzyństwa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.