Podczas ostatniej Akademii wywiązała się rozmowa przy stole o bajkach i dzieciach, i o wprowadzaniu bajek i ich niesamowitości do realnego świata – latanie jak Spiderman czy Batman, posiadanie kilku żyć itd.
Pomyślałam sobie wówczas, że teraz to dzieciaki mają jednak pod górkę. W latach osiemdziesiątych, czyli w czasach, kiedy byłam małą dziewczynką bajkami z fantastycznym bohaterem był Miś Koralgol :), potem Smerfy czy Pan Kleks w Kosmosie – przynajmniej tak to pamiętam. Tak wiele działo się w mojej wyobraźni, a ta naturalnie odmienna była od otaczającego świata. Dziadek czytał nam wieczorami Dzieci Kapitana Granta. A teraz technika wchodzi nam z buciorami wszędzie – pozwalamy jej na to. Panoszy się normalnie. I szkody robi w relacjach i we właściwym postrzeganiu świata – realnego świata.
I tak sobie myślę, że rozwój nauki, techniki rozwojem, nowoczesność nowoczesnością, ale jeszcze sporo czasu upłynie zanim zaczniemy z tego mądrze korzystać. Bo dzieje się z nami coś takiego, że zatracamy przyjemność robienia tego czy owego na rzecz ciągłego informowania świata o tym, ile przebiegliśmy, przejechaliśmy, przeczytaliśmy, co zjedliśmy na obiad i czy mamy dziś katar czy chrypkę. Żyjemy dzięki aplikacjom. I niczym nie różnimy się od dzieci skaczących z okna pierwszego piętra przeświadczonych, że mogą latać jak Batman, kiedy mówimy – nie ma Cię na fejsie, to nie istniejesz.
Aplikacje, smartfony, tablety i inne gadżety zachwycają, pochłaniają. Przyglądam się czasami sobie czy potrafię jeszcze zachować proporcje, czy już potrzebuję odwyku. Jeszcze jest dobrze 🙂
Bo z drugiej strony jak to powiedziała Zorka podczas spotkania autorskiego po wydaniu Zorkowni: (…) wielka różnorodność i bogactwo jest w wirtualnym świecie. Kosztem podróży przez ten świat jest czas. Jedyny, ale wysoki koszt. I jak każdą przestrzeń i tą także można dobrze wykorzystać na spotkanie, realne spotkanie z drugim człowiekiem. (…)
Amen.
Ach lubię tu do Ciebie zaglądać. Mądrze i spokojnie tutaj. Pozdrawiam!