Właśnie minęła. Bezpowrotnie.
Pozostawiła po sobie mnóstwo zapachów.
Od malinowej herbaty (z dodatkiem suszonych malin), przez ostrą won cebuli i czosnku, po ciasto drożdżowe z miodem i cynamonem.
Po lekturze drugiego z trzech tomów Cukierni pod Amorem pchnęło mnie do kuchni. Opis gospodarzenia w majątku ziemskim spowodował, że nabrałam ochoty na prace gospodarskie.
A potem czas na finanse, z których prowadzeniem w ramach domowego budżetu muszę się mierzyć. Trudny kawałek chleba. Szukam dobrych rozwiązań, aby zająć się właściwie tym, co w naszym obejściu 🙂
Jakże mi się podoba czas dziewiętnastowiecznej wsi, a także tej z przełomu wieków – mimo, że pod zaborem. Nie tam żadna sielanka, tylko praca i bieda. Ale też dobre współdziałanie między ludźmi, zmiany mentalności. I coraz częściej wrócić chciałabym do drzewa genealogicznego, którego rekonstrukcje zarzuciłam kilka lat temu. Znać swoje korzenie, historię. Teraz coraz mniej zabiegania o nią. Więzi się rozluźniają, rodziny się rozpadają. Babcia – jedyny łącznik z dawnymi czasami, właśnie odeszła. Ale sporo się nasłuchałam opowieści, siedzą teraz w mojej głowie. I cieszy mnie to. Bardzo. Są też zdjęcia. I wspomnienia. Jest historia rodzinna, historia życia.