Niewypowiedziany żal, chowane urazy, zazdrość i ponuractwo. Brak dialogu, mówienie nie tego co myślimy, udawanie, że nic się nie stało, obmawianie, plotkarstwo … jeszcze wymieniać? A jak nazwać to wszystko jednym słowem? PIEKŁO. Pielęgnujemy w sobie piekło. Sami sobie na ziemi Piekło tworzymy. Ot co.
Zwyczajnie przechodzisz przez przejście dla pieszych na zielonym świetle, a tu jakiś dziadyga za kółkiem trąbi na Ciebie i wymachuje rękoma – pytam się o co chodzi. Pośpiech jest sprzymierzeńcem piekła.
Dzwonisz do rodziny, chcesz zamienić kilka słów, a oni do Ciebie zdawkowo, wyraźnie dają odczuć, że jesteś czemuś winny, coś zrobiłeś nie tak. Pytam się o co chodzi? Ukryty żal, brak rozmowy. Kolejni sprzymierzeńcy piekła.
Skoro ja czegoś nie mogę innym też nie pozwolę zrobić. Zazdrościmy sobie pieniędzy, pozycji, szczęścia, miłości, pielęgnujemy w sobie gniew, użalamy się nad sobą, wymagamy od innych, pobłażając sobie – cudne wprost podwaliny piekła.
Piekło to my.
Na szczęście Niebo to też my!
Jedno życie aby zbliżyć się albo do Nieba albo do Piekła. Wybór należy do mnie*
*nie pójdę jednak w stronę Nieba nie zaznając chamskiego smrodu Piekła.
Obym zawsze znalazła drogę do Nieba, do ludzi dobrych i życzliwych.