Połączyć

Oglądam magiczne zdjęcia.

animal-children-photography-elena-shumilova

I z każdym kolejnym wzruszam się bardziej i bardziej.

I łapię myśl o tym, że czas w którym wyszłam za Krzycha, a potem urodziły się nasze dzieci, splata się z tym, w którym chciałabym również realizować swoje marzenia, realizować siebie. I ta realizacja nie wiąże się ściśle z domem, macierzyństwem, kuchnią. I nie chcę odkładać jej do emerytury lub jak dzieci podrosną. Bo życie jest tu i teraz.
Bycie rodzicem, mamą, rodzenie i wychowywanie dzieci to zadanie, które wypełnia czas, mocno i szczelnie.
No i niejako stoi w sprzeczności z możliwością realizacji siebie. Taki jest ogólnie przyjęty pogląd. Zatem trzeba wybierać albo-albo.

A może niekoniecznie? Przecież istnieje bardzo wiele dróg przez życie. Może nie jest koniecznie wybieranie tych stereotypowych autostrad postępowania, życia :)?

Może macierzyństwo nie staje, aż w takim stopniu, jak jest to ogólnie przyjęte, na drodze samorealizacji? Może przy dobrym pomyśle, dużej dawce pozytywnego myślenia i kreatywności mogę, wychodząc poza schematy, sprawić, że moje macierzyństwo stanie się bogatsze, a samorealizacja możliwa. Bez konieczności wybierania na zasadzie albo-albo, rezygnowania z siebie i swoich pragnień.

Tyle myśli i wciąż patrzę na fotografie.

I wraca mi w pamięci wczorajsza rozmowa z Marcią, żeby korzystać z czasu jaki nam jest dany, bo dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Dokładnie! Nie chcę, aby umknęły mi ważne, choć zwyczajne chwile naszego wspólnego życia, życia mojego, Krzyśka, Tymka, Marty i Stasia. A tak się stać może, tak się nawet dzieje, kiedy pochłania mnie praca, która – nota bene – nie jest samorealizacją, a w każdym razie coraz mniej ma z nią wspólnego. I pisząc to nie myślę o przeżywaniu ponad miarę każdego dnia, zwracania uwagi na wszystko – bo to już o szaleństwo zahacza.

Bardziej myśli moje uciekają w kierunku powiązania macierzyństwa, domu, naszego życia rodzinnego i swoich jaskółkowych pragnień, marzeń.

I znów spoglądam na zdjęcia. Uchwycone chwile. Pięknie podkreślone drobne elementy codzienności autorki zdjęć. Autorki, która jest mamą. Fotki te nie byłyby takie urzekające, gdyby osoba je robiąca nie miała w tym radości. Nie dostrzegłaby piękna chwili, momentu, nie podkreśliła istotnych dla niej szczegółów. I może jej właśnie udaje się powiązać macierzyństwo i samorealizację, realizację swoich pasji, pragnień? Jest to bardzo prawdopodobne. I dla mnie wielce optymistyczne.

Pokonywanie stereotypów sprzyja kreatywności. Kłody pod nogami mogą spowodować, że upadnę, ale w równej mierze, że nauczę się doskonale skakać 🙂

I z uśmiechem na twarzy i mokrymi oczami znowu wracam do oglądania zdjęć.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.