jak dobrze …

Jak dobrze jest mieć dom, móc położyć się w swoim łóżku każdego wieczoru, odetchnąć ciszą, posłuchać ulubionej muzyki, zjeść kolację czy śniadanie przy kuchennym stole. Jak dobrze mieć w tym domu Krzycha i dzieciaki. Jak dobrze jest przykładać głowę do poduszki i momentalnie zasypiać pozostawiając troski gasnącemu dniowi. Jak dobrze być w tym czasie i miejscu, w którym właśnie jestem. Jak dobrze.

Sobota 6:00 rano

Pojawienie się młodego człowieka w naszym domu zmieniło rytm dnia. Dzień – dla mnie przynajmniej – rozpoczyna się między 6 a 7 rano i mierzony jest skłonnościami sennymi Staszka. Sprzyja to różnego rodzaju ciekawym działalnościom – kuchennym chociażby.

Dziś piekliśmy ze Staszkiem świeże drożdżowe bułeczki na śniadanie – wyszły niczego sobie. Staszek w między czasie zasnął 😉 i dokończyłam pieczenie sama.

Były gotowe zanim Krzyś z Martą zasiedli do śniadania, aby potem pojechać na konie 🙂