Już koniec maja. Czas biegnie sprintem. Ostatnio jest tak, że na coś czekam z utęsknieniem – ot choćby na wiosnę. Potem widzę pączki na drzewach, a potem już nagle są liście i kwitnące kwiaty i … jest koniec maja. Ostatnie dni bardzo intensywne. Nowe doświadczenia i spotkania z ludźmi przy trudnych tematach, podejmowanie dialogu, nauka dyplomacji, ale i stanowczości – owoce ostatniego czasu. Cieszy mnie to wszystko, choć czuję się momentami potwornie zmęczona. Staszek przyklejony do mnie 24 godziny na dobę i życie płynące wartkim strumieniem. Czasami przypomina to sport ekstremalny 😉