droga do …

Lubię być w drodze. Jechać samochodem (ale nie w korku) we własnym ulubionym tempie, jechać rowerem, iść ścieżkami górskimi. Lubię zdążać do celu. Rzadko zdarza mi się tak po prostu iść czy jechać gdzieś tam bez celu. Tak jest ze mną po prostu. W drodze bowiem układają się myśli, jest czas na zadumę, na prostowanie spraw, bez towarzystwa wielkich emocji.
Dzień Babci i Dziadka. Droga do Zielnik. Cmentarz po drodze. I myśl, którą dzielę się z dziećmi jadącymi razem ze mną, że tak często mam poczucie że to nie jest możliwe, aby dziadka Andrzeja, Tatki mojego już nie było od półtora roku. Przecież kilka dni temu trzymałam go za rękę, śmialiśmy się z jakiś głupot, odrabiał lekcje z Martą i grał w szachy z chłopcami. Przecież to było tak niedawno … A teraz zapalam znicz-serce na jego grobie. Dobrze, że można płakać. Łzy są ukojeniem i darem. Ale nie płaczę tym razem stając nad grobem. Pytam dzieci jakie zdarzenia najbardziej zapadły im w pamięci związane z dziadkiem. Marta mówi o odrabianiu lekcji z dziadkiem, szczególnie matematyki, i o tym jakie obrazki z domu rodziców zapadły jej w pamięci. Tymek natomiast wspomina jak dziadek uczył go, Kubę i Filipa gry w szachy i w człowieku nie irytuj się. Ile było przy tym śmiechu. Jak dobrze, że tyle się działo. Że tak żywy jest Tatko we wspomnieniach dzieci.
Idę dalej. Tatko mi towarzyszy. W myślach i w sercu. Tak bardzo cieszę się, że wiele mieliśmy wspólnych spraw, wspólnych wspomnień, tak wiele nas łączyło. Teraz wracam do tego. Szukam siły, szukam odpowiedzi, szukam drogowskazów. I idę.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.