Miesiąc minął

Miesiąc w powiększonym składzie za nami. A przez ten czas, który rozpoczął się w nocy z 17 na 18 marca w naszej kuchni – kiedy odliczałam czas od jednego skurczu do kolejnego – przeżyliśmy płaczliwe lub wrzaskliwe wołanie o jedzenie, rytm dwugodzinnego snu czy to dzień czy noc, spacery, „chustowanie”, pierwsze „gu-ga”nie, leżakowanie i bujanie, naukę przewijania, przytulanie, oczy jak pięciozłotówki o 3 w nocy, niesamowicie bogatą konwersację Marty ze Staszkiem i intensywne przytulanki Tymcia. Dojrzeliśmy do bycia z miesięcznym Staszkiem, który nosi rozmiar 62 i jest taki malutki, że wszystkich dokoła tym zadziwia.

A mnie się czasem zdaje, że to wszystko sen; że to przecież nie może być prawda i naprawdę te Staszkowe narodziny, spełnione marzenia, dar ponownego przeżycia tak mocno, namacalnie i intensywnie narodzin dziecka, życia. Jakoś tak trudno uwierzyć w to, co dzieje się od miesiąca. Możemy ponownie obserwować i towarzyszyć w „rośnięciu” Staszka. Możemy uczestniczyć i odnajdywać się w nowej rzeczywistości trójki dzieci i relacji między nimi. Każdy dzień jest darowany. Każdy dzień to także mała łza, w której mieści się maleńki skrawek nieba, a w nim Tato.

Autor

Jaskóła

Cóż można powiedzieć o Jaskółce - że czarny sztylet, że ruchliwa, uśmiechnięta i ... żywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.