Choćbym nie wiem jak starała się zaradzić wszystkim nieszczęściom, które możliwe, że są przede mną, to i tak los ze mnie zadrwi, a droga sama poprowadzi.
W czasie, kiedy medycyna jest tak daleko zaawansowana, że potrafi prawie w 100% określić prawdopodobieństwo zachorowania na raka, lecz nie potrafi go leczyć (jak wiele innych chorób), z wielką rezerwą podchodzę do wszelakich diagnoz. Ile z nich napędzanych jest gigantycznym przemysłem farmaceutycznym??? Smutne, że tak szybko i precyzyjnie czasami zabija się nadzieję. No, ale nie o tym chciałam.
Nie chcę badać się „na zapas”, sprawdzać czy aby na pewno nie jestem w grupie ryzyka. Bez badań mogę założyć, że jestem. Ale gdzie zaprowadzi mnie ta wiedza, ta „prawie” pewność? Intuicja podpowiada mi dokładnie jakim postępowaniem jestem bliższa choroby. Jak również to, że stawiając na zdrowy rozsądek i radość życia bardziej niż na strach przed nieuchronnie nadciągającą katastrofą zdrowotną, będzie mi lepiej, lżej, prościej żyć. Będę bliższa prawdy o sobie.
Parę lat temu powiedziano mi, że moje dziecko prawie na pewno (w przeliczeniu na liczby może jakieś 80-90%) nie będzie chodzić i resztę swojego życia spędzi na wózku. Zanotowałam, przyjęłam do wiadomości, ale nie uwierzyłam. Strach mnie nie pożarł. Teraz moje dziecko biega, tańczy i skacze.
Jakież to szczęście, że życie jest o wiele bardziej zaskakujące i bogatsze niż liczby, wyniki badań, diagnozy, przewidywania i prognozy. Jest bliższe nieskończonej liczbie możliwości i rozwiązań.
I tego się trzymam. Szczególnie teraz, gdy we mnie tyle zwątpień, strachu i niepewności.
Życie na szczęście nie jest czarno-białe, to cała tęcza możliwości 🙂